Tham: Nie wyobrażam sobie, bym miał zostawić Berlin i mieszkać w innym mieście #WYWIAD
Jest jednym z najbardziej cenionych i lubianych artystów w świecie techno. Mocno zakorzeniony w berlińskim stylu, Andreas Thamsen przykłada ogromną wagę do spójności selekcji. Liczy się nie tylko wierność swojemu stylowi, ale i wyczucie - ufa swojej intuicji i doświadczeniu, i choć częściej staje sam za dj’ką, nie boi się dzielić sceny z innym artystą. To pasja do muzyki elektronicznej napędza go do działania - i to właśnie o niej opowiedział Agacie Omelańskiej w najnowszym wywiadzie.
Młoda ekipa dj-sko-promotorska, w której skład wchodzą Matt Rich, QLP oraz Shoshana, za swój cel stawia dzielenie się różnymi gatunkami muzyki elektronicznej z publicznością. Przyjaźń, pasja do dźwięków i wzajemna inspiracja sprawiają, że z jednej strony odkrywają te rejony muzyki, w które sami by nie zawędrowali. Z drugiej – przekłada się to też na szerokie spektrum bookowanych przez nich artystów, dbałość o aspekty audiowizualne oraz… podejście. Starają się bowiem robić takie imprezy, na jakie sami by chodzili.
Najbliższa okazja, by się o tym przekonać, już wkrótce – a z tej okazji mamy dla was wywiad z gwiazdą wydarzenia, Tham’em.
Agata Omelańska: Witaj, Andreas, jestem zaszczycona, że mogę Cię poznać! Opowiedz, co u Ciebie słychać – jak rozpocząłeś nowy rok? Gdzie się obecnie znajdujesz i nad czym pracujesz?
Tham: Hej! 2023 rozpoczął się dla mnie, oczywiście, występami – w sylwestra wreszcie miałem okazję, by ponownie zagrać w Mauerpfeiffer, a w nowy rok zagrać moje pierwsze b2b z Caravel. Oba wydarzenia wypadły świetnie i nie mogę się doczekać powtórki.
W moim życiu osobistym pojawiły się pewne wymagające chwile, ze względu na nagłe i dość spore zmiany. Ale wróciłem na dobre tory; czuję się silniejszy, niż kiedykolwiek i gotowy na wszystko, co szykuje dla mnie rok 2023.
Świetnie to słyszeć! Zatem nowy rok przyniósł Ci świeży start w życiu, a jednocześnie pomógł otworzyć się na zmiany i to, co nieprzewidziane!
Tak, można tak powiedzieć. Szykują się duże zmiany, ale bardzo się z tego cieszę. Tym, co nie uległo zmianie, jest fakt, że wciąż mieszkam w Berlinie, i jestem tu bardzo szczęśliwy. Pracuję jednocześnie nad wieloma projektami, co sprawia, że niekiedy ciężko jest doprowadzić je krok po kroku do końca – ale myślę, że wszyscy znamy to uczucie. Tak wiele dzieje się w tym samym czasie – ale to w końcu business as usual!
Zgadzam się w zupełności, to nieodłączna część życia w dzisiejszych czasach i wszyscy tego doświadczamy… O Berlin zapytam Cię jeszcze później, a teraz chciałabym wrócić na moment do Twoich początków. Na scenie jesteś obecny od wielu lat, a Twoja kariera w krótkim czasie nabrała imponującego tempa. Dziś jesteś rezydentem SYNOID, wydajesz swoje produkcje w Sacred Court, R-Label Group czy Kaos, odwiedzasz najciekawsze festiwale i kluby. Patrząc na siebie z perspektywy czasu, które z wydarzeń, występów lub współprac były najważniejszymi “krokami milowymi”?
Och, naprawdę trudno wybrać. Miałem wrażenie, że robię małe, ale konsekwentne kroki. Mniej więcej 7 lat temu zacząłem projekt Tham, więc nie było to jakieś bardzo szybkie tempo.
Pierwszym “krokiem w milowych butach” był, z pewnością, mój pierwszy występ w HOR – tym bardziej, że był to początek pandemii, więc ludzie spędzali sporo czasu w domach, mogli oglądać streamingi bez końca.
Nigdy bym się tego nie spodziewał. W tym wszystkim zabawne jest to, że niektórzy z moich znajomych znudzili się ciągłą obecnością mojego seta w automatycznych poleceniach na YouTube… (śmiech).
Kolejnym punktem zwrotnym było dla mnie, z pewnością, wydanie EP-ki w Sacred Court, i jest to muzyka, z której jestem dumny. Ma bardzo dobry sound design, klimat i kompozycję.
O tak, to zdecydowanie jest sporym osiągnięciem, serdeczne gratulacje! Pozwól, że zadam pytanie dotyczące i życia osobistego, i zawodowego. Twoje wykształcenie nie jest związane z muzyką – czy w jakiś sposób wpłynęło ono na Twoją karierę w świecie techno? Co zadecydowało o skierowaniu ścieżki kariery właśnie w tę stronę? I czy zdarza się, byś zauważył jakieś wpływy z czasów “sprzed techno” w swoim życiu?
Myślę, że bardzo potrzebne jest posiadanie jakiejkolwiek wiedzy w dziedzinie techniki lub fal dźwiękowych i ich częstotliwości, żeby poprawnie tworzyć muzykę.
Natomiast na początku nie było dostępnych aż tyle YouTube’owych tutoriali dotyczących produkcji. W moim przypadku proces produkcji wcale nie był czymś łatwym, oczywistym, i dlatego też przygotowanie się do niego zajęło mi o wiele więcej czasu. Moim głównym talentem i umiejętnością jest jednak dj-ka.
Tym, co zostało ze mną z czasów “sprzed techno” jest to, że bardzo łatwo uczę się nowych rzeczy i adaptuję się do nowych sytuacji.
To bardzo dobra umiejętność, którą zawdzięczam szkole i studiom. Z łatwością nawiązuję kontakty z ludźmi i uczę się tego, czego chcę się nauczyć, jako że często zgłębiam tematy, które mnie pasjonują.
Myślę, że nauka to niekończący się projekt, szczególnie jeśli mowa o muzyce. Zawsze możesz znaleźć coś nowego, interesującego, sprawiającego, że przepadniesz w tym na długie godziny. Ja wróciłem do oglądania tutoriali, by za każdym razem móc nauczyć się czegoś nowego, co bardzo mnie cieszy. Postrzegam to jako proces, który jest w ciągłym ruchu i zmianie. Nowe pomysły, na które nigdy bym nie wpadł; nowe podejście do sposobu pracy, używanych efektów lub rzeczy, które można połączyć w jedną. To sprawia także, że jestem nieustannie ciekawy.
A którą z części procesu tworzenia muzyki uważasz za najtrudniejszą?
Kończenie utworów… (śmiech), i jest to także związane z moim stylem pracy, bo zazwyczaj zaczynam od jammowania, nakreślania rytmu i pomysłu. Często na tym pomyśle się zatrzymuję, wracam do niego dopiero za kilka tygodni, i właśnie to czyni ten proces tak trudnym do skończenia. W międzyczasie rozpoczynam 3 lub 4 inne projekty, a na poprawne wykonanie aranżacji potrzebuję całego, pełnego dnia – a trudno jest mi znaleźć na to czas. Kolejny jeden dzień zajmuje mi przygotowanie mixu oraz dodanie innych elementów. Co więcej, nie należę do bardzo uporządkowanych osób w kontekście pracy.
To często się zdarza osobom o otwartych, kreatywnych umysłach i chcącym robić wiele rzeczy jednocześnie. Tyle pomysłów, idei, wizji, ale to dyscyplina i optymalne planowanie swojej pracy pomagają w osiągnięciu finalnego efektu, jakim jest utwór muzyczny.
O tak, zgadzam się z tym. Cóż, nie zajmuję się produkcją muzyki od wczoraj, i wiem, że tak naprawdę powinienem skupić się maksymalnie na 1-2 projektach w jednym czasie, skończyć je i dopiero wtedy zabrać się za kolejne. Ale tak naprawdę nie odczuwam też ogromnej presji, by wydawać zbyt wiele muzyki. Czekam, aż pojawi się idea, wokół której chcę tworzyć utwory – i w momencie, w którym znajdę kluczowy element, główną część, dopiero potem dokładam do niego właściwe aranżacje. Muszę być też w odpowiednim nastroju.
Każdy ma swój osobisty styl pracy – a koniec końców to jakość, a nie ilość, liczy się bardziej.
Tak, dokładnie tak. Dlatego też cieszy mnie wydanie jednej EP-ki rocznie, co jest dla mnie w porządku, oraz kilku utworów na kompilacjach. Tak, jak wspominałem, to dj-ka jest moją główną umiejętnością, więc to do niej przykładam największą wagę – a wydaję te utwory, które naprawdę chcę wydać.
Twoje życie kręci się wokół muzyki elektronicznej: to nią zajmujesz się na co dzień i to ona stanowi dla ciebie główne źródło inspiracji. Czy jest jednak jeszcze jakiś gatunek muzyki, który szczególnie cenisz? Jakie brzmienia poza techno sprawiają, że czujesz się zainspirowany, kreatywny, zmotywowany do działania?
Tak! Słucham bardzo różnych gatunków muzyki, wszystko zależy od mojego nastroju.
Przykładowo, czasem na okrągło słucham Molchat Doma, kiedy indziej – Lil Peep’a czy Haftbefehl. Każdy dzień jest inny, i zawsze jestem ciekawy nowych dźwięków do eksplorowania.
Najbardziej inspirującym mnie gatunkiem muzyki są dla mnie soundtracki filmowe. Zafascynowała mnie ścieżka dźwiękowa do filmu “Diuna”, autorstwa Hansa Zimmera – jest w niej tyle syntezatorowych sekwencji, które bardzo mi się podobają, oraz piękny sound design. Dały mi mnóstwo inspiracji.
Kiedy się zorientowałem i rozpoznałem je, od razu zaproponowałem artyście wydanie EP-ki – i ukaże się ona końcem kwietnia.
Mogę się mylić, ale sprawiasz wrażenie indywidualisty. Przeważnie za dj-ką stajesz sam, a selekcja i prowadzenie zgromadzonych na parkiecie klubowiczów to wyłącznie twoje dzieło. Być może jednak lubisz się z back-to-back’ami? Z kim, oprócz Inhalt Der Nacht podczas HÖR i Caravel w Madrycie, miałeś okazję dzielić scenę?
Tak, przeważnie tak. Czasami lubię back-to-backi, jako że wyciągają mnie z mojej strefy komfortu. Każdy gra w nieco inny sposób i taka formuła może być od czasu do czasu “odświeżeniem”. Zazwyczaj mój styl miksowania jest bardzo indywidualny, więc dość trudno zaadaptować go przez inne osoby, jako że jednocześnie korzystam z kilku deck’ów, używam double drop’ów, a utwory, które następują po sobie, są starannie wyselekcjonowane. Przykładam dużą wagę do fal dźwiękowych i dropów, jako że bardzo ważne jest dla mnie granie utworów, które do siebie pasują.
Doskonale Cię rozumiem. To musi być dość sporym wyzwaniem, jeśli stajesz za dj-ką z osobą, której styl jest zupełnie różny od twojego. Jak dobrze przygotować się do takiej sytuacji?
Tak właśnie postąpiłem podczas back-to-back’a z Caravel, jako że nigdy nie graliśmy razem – przesłuchałem kilka jej setów przed naszym występem, ale ostatecznie wszystko wyszło bardzo dobrze i świetnie się przy tym bawiliśmy. Myślę też, że zostawiliśmy po sobie dobre wrażenie, więc w przyszłości planujemy powtórkę.
Pro-tip na udaną grę w duecie? Obserwowanie, jak reaguje Wasza publiczność: jeśli tańczy, cieszy się, przeżywa każdą chwilę na parkiecie na 100%, to znaczy, że działa!
O tak, też to zauważyłem! (śmiech) Wszystko wypadło bardzo dobrze.
Czego miałeś okazję się nauczyć od swojego dj’skiego partner in crime?
Myślę, że byłoby to zostawianie miejsca na dłuższe przejścia, od czasu do czasu. Tak, jak wspominałem, przeważnie gram bardzo warstwowe i połączone ze sobą utwory, przez co omijam dłuższe przejścia – ale czasami po prostu musisz je zagrać, by dać ludziom krótką przerwę pomiędzy. To doskonały moment na wzięcie oddechu, zapalenie papierosa, a jednocześnie dodaje setowi więcej dynamiki. Tego nauczyłem się z mojego projektu OVERDRIVE, współpracy z VII Circle.
By loading the content from Soundcloud, you agree to Soundcloud’s privacy policy.
Learn more
Myślę, że może to być też związane z tym, że scena podlega ciągłym zmianom, a nowe trendy pojawiają się wraz z bardzo popularnymi dj-ami – co również jest odczuwane przez artystów. Z drugiej strony, ludzie w pewien sposób oczekują pewnego stylu, jako że ludzie lubią to, co już znają.
Dokładnie tak.
Być może są to wpływy z gatunków takich jak psy czy trance, które ponownie goszczą w setach techno. Myślę, że bardzo ważny jest balans: dłuższe przejście może być bardzo efektowne, jeśli prowadzi najpierw do obniżenia energii, a potem jej podniesienia. I wtedy zawsze można rozpocząć wszystko na nowo.
By loading the content from Soundcloud, you agree to Soundcloud’s privacy policy.
Learn more
Dokładnie tak, balans jest złotą zasadą życia. Jeśli o Berlinie mowa, od lat mieszkasz i tworzysz w tym mieście – najważniejszym miejscu dla europejskiego techno. Muzyka elektroniczna jest tu obecna na każdym kroku – ją się gra, o niej dyskutuje, nią się inspiruje, nią się wręcz oddycha. A co z konkurencją panującą w niemieckiej stolicy? Z czym muszą mierzyć się mieszkający w niemieckiej stolicy dj-e, producenci, promotorzy i właściciele klubów? Czy rzeczywiście wszyscy darzą się taką sympatią, o jakiej ciągle słyszymy?
Scena jest duża, więc możesz wymieniać się poglądami, dzielić energią i umiejętnościami – i to jest jej wspaniała część. Z drugiej strony, branża stała się też ciężkim biznesem, jako że wkroczył w nią też pieniądz. I myślę, że wszędzie tam, gdzie pojawiają się pieniądze, tym tropem podąża też konkurencja.
O tak, czasy są wymagające – i mogę sobie tylko wyobrazić, jak musi to wyglądać w europejskiej stolicy techno. Ale czy berlińczycy mogą polegać na sobie, tak jak się wydaje?
Cóż, scena jest bardzo duża, i są niej obecni zarówno dobrzy, jak i źli ludzie. Myślę, że kluczem jest znalezienie tych właściwych, na których możesz polegać bardziej, niż na czymkolwiek innym. Jeśli znajdziesz odpowiednich berlińczyków i utrzymujesz swoje własne, zaufane grono – oczywiście!
Jaki jest największy problem klubowej sceny Berlina? Co sprawia, że z jednej strony to miasto jest “mekką technoturystów”, a z drugiej – tak bardzo wymagającym, stawiającym bardzo wysoko poprzeczkę miejscem dla artystów (nie tylko z kręgu muzyki elektronicznej)? I jak poradzić sobie z poczuciem oddechu konkurencji na plecach?
Och, to bardzo dobre pytanie! Prawdopodobnie życie w Berlinie może dać ci wiele okazji, jako że wokół siebie masz ogromną scenę.
W moim przypadku pomogło mi nawiązanie kontaktów, jako że często uczestniczyłem w imprezach i w pewnym momencie po prostu zacząłem grać. Niestety, nie jestem w stanie powiedzieć, jak wyglądało to w przypadku innych artystów.
Z drugiej – największym problemem, który dostrzegam, jest ciągłe porównywanie między artystami, skutkujące niezdrowym trybem pracy i przesuwaniem limitów coraz bardziej i bardziej. Liczenie, kto ile razy zagrał miesięcznie czy inne rankingi tego rodzaju – skutkuje to tym, że rzadko zdarza się, że artysta ma wolny weekend, a równowaga między życiem a pracą zostaje naruszona. Teraz staram się skupiać o wiele bardziej na balansie, ale – prawdę mówiąc – trudno jest mi wziąć wolny weekend.
Rozumiem cię, taki tryb życia zdecydowanie nie należy do regularnych. OK, zostawmy na chwilę konkurentów i… sami wybierzmy się do klubu! Jako że dj-ka to jednak praca, wielu artystów przyznaje, że niezbyt często spędza czas na imprezach. Ty zdajesz się mieć do tego nieco inne podejście: czy w przypadku świata techno da się połączyć życie zawodowe z osobistym? Jak zachować balans między pracą a rozrywkami, które oferuje Berlin?
Tak, zachowanie równowagi między życiem a pracą często jest trudne, ale to, co czyni mnie szczęśliwym, to spędzanie czasu z przyjaciółmi, którzy nie są aż tak bardzo zaangażowani w “profesjonalny wymiar” scen. Dlatego też to dla mnie mała ucieczka od mojego alter-ego.
Myślę, że balans pochodzi z podziału na moje życie osobiste i zawodowe. Wciąż chodzę na imprezy – Berghain, raz w miesiącu – i podoba mi się to, jako że nigdy tam nie grałem, czuje, że jest to doskonała ucieczka i sposób na to, by po prostu się rozerwać.
A co Ci daje wychodzenie do klubu? Jaki utwór ma szansę przykuć twoją uwagę, zainspirować cię lub sprawia, że po prostu czujesz się dobrze?
Po pierwsze, daje mi czas wolny. Być może ludzie w jakiś sposób mnie rozpoznają, ale nie dbam o to zbytnio – a poza tym, to zawsze może rozwinąć się w ciekawą rozmowę.
Mogę zatrzymać swoje myśli, i skupić się na zabawie. Po wyjściu do klubu mogę w dobry sposób zacząć tydzień, z dobrą motywacją, kreatywnością i wspomnieniami. Mam ogromne szczęście, że nie odczuwam aż tak bardzo kaca – mogę być co najwyżej zmęczony, co uważam za dość sprawiedliwe.
Jeśli mowa o regeneracji, w jaki sposób ładujesz baterie? Co sprawia, że się relaksujesz i co pomaga Ci utrzymać stabilność w życiu?
Powiedziałbym, że to przyjaciele i rodzina, w największym stopniu. Uwielbiam spędzać z nimi czas. Uwielbiam również biegać i uprawiać sporty – teraz, oczywiście, nieco mniej, ponieważ weekendy są dla mnie zbyt wymagające, bym mógł zająć się jeszcze jakąś inną aktywnością fizyczną. Czasami uwielbiam też wyjść na zewnątrz i spędzić trochę czasu z naturą, w lesie, i odłączyć się trochę bardziej. Lubię też pływanie – ta aktywność naprawdę pomaga odciąć się od świata – i wtedy jestem sam ze sobą, bez telefonu, bez mediów. To bardzo dobry sposób na zastanowienie się nad rzeczami i uwolnienie umysłu.
Zgadzam się w 100%, również i dla mnie sport i natura to najlepsi uzdrowiciele… Jeśli mowa o Twoim nadchodzącym występie w Transformatorze: choć już wcześniej występowałeś w Polsce, w tym miejscu zagrasz po raz pierwszy. Jak współpracuje się z polskimi promotorami i organizatorami? Za co ich cenisz i co sprawia, że chętnie wracasz do naszych klubów?
Och, powiedziałbym, że jest tak samo szalona, jak profesjonalna! (śmiech)
Również publiczność jest bardzo otwarta i świadoma, więc czuję, że jest bardzo zainteresowana muzyką i artystami, którzy występują – a przy tym tworzy wspaniałą atmosferę. Oto, dlaczego lubię u was grać!
Oczywiście, mam wspaniałe wspomnienia z ekipą poznańskiej Tamy – podczas mojej ostatniej wizyty w tym miejscu doskonale się mną zaopiekowali – oraz z Septem. Zabookował mnie na sylwestrową imprezę Duel 2021/22 w Warszawie, a na pierwszej winylowej kompilacji kolektywu umieścił jeden z moich utworów. Więc tak, naprawdę bardzo lubię grać w Polsce. Szczególnie, gdy wspominam ten spontaniczny, sylwestrowy booking – zagrałem wtedy zamiast Parallx, który złapał covida na kilka dni przed imprezą, a moja podróż do Wielkiej Brytanii była niemożliwa ze względu na szalejący omikron… To były naprawdę dziwne czasy! Ale ostatecznie wszystko wyszło dobrze, bardzo podobało mi się to wydarzenie i mam z niego tyle świetnych wspomnień!
O tak, ja również! Na tego słynnego sylwestra przybyłam, na rozgrzanym do czerwoności parkiecie tańczyłam, a przez trzy kolejne dni czułam zakwasy w każdym miejscu ciała – kto tam był, ten doskonale wie, o czym mówię! Pora na moje ostatnie pytanie, nieco przewrotne pytanie: opuszczasz Berlin i szukasz nowego miejsca zamieszkania. Jakie miasto na świecie wybrałbyś na swój “drugi dom” i dlaczego?
To jak mój ślad, ale… gdy w czerwcu 2021 odwiedziłem Kijów, spędziłem tam wspaniały czas. Mój lot powrotny został anulowany w piątek, więc zostałem tam aż do poniedziałku; miasto jest przepiękne, a ludzie w nim mieszkający – niezwykle mili. Wtedy przyszło mi na myśl, by się tam przeprowadzić – wszystko dzięki ukraińskiej społeczności klubowej Kijowa, ponieważ mocno dało się odczuć, że ludzie wspierają się i trzymają razem, by stworzyć wspaniałą scenę. To było bardzo odświeżające doświadczenie!
Dziękuję za wywiad! Życzę pełnego parkietu i doskonałej energii w Transformatorze oraz wielu sukcesów muzycznych i osobistych!
Published February 09, 2023. Words by Agata Omelańska.