Przed Instytutem: AGIM [wywiad]
27 i 28.09. to po raz pierwszy aż dwudniowe święto techno kultowego INSTYTUTU. W Hali Najwyższych Napięć usłyszymy śmietankę polskiej i zagranicznej sceny techno: Od Agima po Pan-Pot i Blawana. Przybliżając wam oczekiwanie na ten wielki rave, rozmawiamy właśnie z Agimem – kiedyś członkiem elektronicznego projektu Oszibarack, dziś artysty solowego, ale będącego też polową duetu Blooma (z Deasem). Poczytajcie o jego wspomnieniach z pierwszych płyt, jakie nagrywał, aktualnych releasach na jesień, Instytutowych wrażeniach i ukochanych klasykach klubowych.
Artur Wojtczak: Kiedy słuchałeś ostatnio płyty Oszibarack? Jakie miałeś wrażenia?
AGIM: Rzadko mam czas na słuchanie swoich rzeczy z przed lat, ale słuchałem ostatnio „Moshi Moshi i „12”. Czuję zdrową dumę, że w tak pionierskim momencie w jakim była nasza szeroko pojęta scena elektroniczna, udało się nam zachować pewność, własny język i styl. Zazdroszczę sobie dziś tej pewności.
Odkąd wybrałeś solową drogę kariery, wydajesz się bardzo świadomie i logicznie dokonywać artystycznych wyborów, jeśli chodzi o nagrywaną muzykę, wybór labeli, w jakich wydajesz…
Moja solowa kariera to głownie sporo występów na żywo, ogrom nauki wynikającej z formuły jak sobie założyłem jako live act’owiec. Musiałem zdobyć tez spore doświadczenie jako DJ. Szukałem nowych form na prezentowanie swojej twórczości. Pierwszy mini album, który wydałem w Agorze wspólnie z TBA Music to trochę taki pomost pomiędzy tym czego bylem częścią, czyli niezależnej sceny electro, click, idm i down tempo, a tym co zawsze kiełkowało we mnie, ale nigdy nie miałem sposobności na takie działania z racji pracy na żywym organizmie (OSZIBARACK czy NERVY). Kolejne wydawnictwa to głownie Blooma dla hiszpańskiej oficyny Suara. Resztę czasu poświęciłem na doskonalenie swoich umiejętności producenckich i poszukiwanie własnej ścieżki w szeroko pojętej muzyce techno. W tym roku planuję wydanie jednej EP-ki dla zagranicznego labelu i dwóch wydawnictw dla kiełkującej polskiej wytwórni.
To również twój bardzo udany sezony festiwalowy: występowałeś i na Audioriver, Wisłoujściu i na trochę niszowym Salt Wave festival. Jak podsumowałbyś tegoroczne festiwale?
Mimo , iż w tym roku nie planowałem występów na większych festiwalach z racji oczekiwania na premiery moich nowych rzeczy, szczęśliwie udało mi sie zagrać na Audioriver, zamykając razem z Deasem pierwszy dzień festiwalu. Było też kilka pomniejszych, ale wyjątkowo klimatycznych eventów jak Wisłoujście czy Salt Wave. To są wspaniale butikowe festiwale, których atutem jest kameralna atmosfera, świetna wyrobiona publiczność i ogromny zapał organizatorów. Podkreślę, że samo Wisloujście jest ewenementem w skali kraju. Line up składa się wyłącznie z rodzimych artystów. To dowód na to, że poziom krajowy zrównuje się z czołówka. Wspaniale by było gdyby jeszcze teraz rozwinął się rynek agencji dbających o interesy polskich artystów.
Będąc kiedyś na twoim występie live w sopockim Sfinks 700, poczułem, że żyjesz swoją muzyką w 100% i oddajesz tańczącym cała energię. Czy masz techno w swoim D.N.A.?
Od zawsze. W zasadzie odkąd tylko poczułem trudną do sklasyfikowania adorującą moc, zaczarowaną w powtarzalnych frazach, których zmiany ewoluują w sposób wytrawny i pozornie niezauważalny. Działając jeszcze w czasach Oszibarack czy asystujac Novice w roli kierownika muzycznego czy producenta , ciągnąłem cały band w stronę technicznego grania. Świadoma i mądra transkrypcja świata muzyki techno na język żywego bandu jest doświadczeniem szalenie ekscytującym.
Mówi się, że na jesieni pojawi się twoje nowe wydawnictwo w bardzo szanowanej wytwórni. Czy już teraz możesz coś zdradzić?
Tak, myślę, że mogę już z czystym sumieniem zapowiedzieć, że jesienią ukaże się EP-‘ka dla wytwórni NOIR. Jakiś czas temu udało się nawiązać współpracę z Rene Kristensenem, który świetnie o mnie zadbał. Na materiale, który pojawi się najpewniej w październiku, oprócz moich premierowych nagrań, pojawią się remixy Yana Cooka i Moteki. Muszę przyznać, że bardzo się z tego cieszę.
We wrześniu zagrasz swojego live’a na imprezie kultowego INSTYTUTU. Co sądzisz o tym cyklu?
Miałem okazję zagrać b2b wraz z moim partnerem Deas’em. Niesamowite przeżycie.
Jakich instrumentów użyjesz podczas tego występu?
Moją bazą jest komputer z programem ableton live maschine wraz ze spora ilością kontrolerów. Oprocz tego system modularny, którym posługuję się od 10 lat. Roland SH101, automat perkusyjny Roland TR8 S, Pioneer RMX 1000. Tak to wygląda.
Tego lata przez muzyczną Polskę przetoczyła się dyskusja o politycznym aspekcie techno. Jakie jest twoje zdanie w tym sporze?
Tutaj nie powinno być żadnych sporów. Wyrwaliśmy się spod jarzma rosyjskiej okupacji, która uwsteczniła nas mentalnie i cywilizacyjnie. Minęło 30 lat i nadal nie potrafimy stworzyć nowoczesnego państwa. Weźmy np. prawa środowisk LGBT, to jest sprawa obligatoryjna. Nie powinna być przedmiotem sporów społecznych, ale jest i politycy to wykorzystują. Mamy w tym zakresie sporo do nadrobienia. Jeśli odrobimy te lekcje, politycy stracą paliwo. Głęboka nieświadomość wynikająca z naszej sytuacji geopolitycznej, a co za tym idzie pewnych konsekwencji polityczno społecznych, utrudnia nam budowę nowoczesnego, zdrowo myślącego społeczeństwa, które nie zadaje pytań o prawo do samostanowienia o sobie, etc. W związku z czym o jakiej świadomości możemy mówić w kontekście tego czym była, jest i powinna być kultura techno. Jeszcze mamy trochę pracy do wykonania. Jestem dobrej myśli.
Jakie 3 klasyki klubowe są twoimi ulubionymi i wciąż działają na parkiecie?
Underworld “Born Slippy”
Claude Young „Rise”
Richie Hawtin „Tunel”
Dodałbym jeszcze:
Jeff Mills „Bells”
Joy Beltram „Aumento”
Published September 11, 2019. Words by Artur Wojtczak, photos by Paulina Wyszyńska.