Polska – kraj folkloru?
Dlaczego władza ludowa PRL potrzebowała i bała się ludowej sztuki? Jedna z najciekawszych wystawa tego roku, przygotowana w warszawskiej Zachęcie pyta, czy Polska była kiedyś krajem folkloru?
W telewizorach Marek Perepczko przebrany za Janosika łupi pański dwór i pomaga biednym chłopom, a mieszkająca od lat w Warszawie Maryla Rodowicz w ludowym stroju reprezentuje polską kulturę na Mundialu w RFN. PRL-owska administracja robiła wszystko, by udowodnić, że nie tylko władza, ale i kultura należą do ludu.
Bolesław Bierut, dla którego poparcie chłopów było kwestią podstawową, pisał: „wszystko co w sztuce wielkie bierze się ze sztuki ludowej”, a myśl tę skutecznie wcielano w życie. Rozciągnięta po całej Polsce sieć lokalnych galerii BWA – Biur Wystaw Artystycznych zarządzanych centralnie przez CBWA, z siedzibą w dzisiejszej Zachęcie, miała obowiązek regularnie prezentować dorobek artystyczny wsi. W murach Zachęty od 1949 do 1970 pojawiały się inspirowane chłopską kulturą plakaty, stroje ludowe, a wśród ówczesnego rzemiosła przodowała Centrala Przemysłu Ludowego i Artystycznego czyli do dziś popularna
Cepelia. Sztuka ludowa była ważna, bo budowała nową powojenną tożsamość i więzi bratnich Republik Związku Radzieckiego. Taką sielankową ułudą rozpoczyna się wystawa „Polska kraj folkloru?”.
Po drugiej stronie medalu znajdowała się jednak zupełnie inna, niestety prawdziwa wizja kultury w PRL. To w pierwszych dekadach po II Wojnie Światowej zaczęły narastać tęsknoty do utraconej kultury szlacheckiej, a o wsi mówiło się co prawda dużo, ale z perspektywy miasta i to pogardliwe spojrzenie „pana” na „chama” też zauważa kuratorka wystawy Joanna Kordiak. Prawdziwa sztuka ludowa była obca, nikt nie pamiętał o artystach ze wsi tworzących na swoich prawach, a nie pod dyktando BWA. Malarza prymitywistę Nikifora Krynickiego znamy dziś głównie dzięki prywatnym staraniom artysty Mariana Włosińskiego, które uwiecznił film „Mój Nikifor” Krzysztofa Krauzego. Genialnego malarza i animatora śląskiej kultury, Teofila Ociepkę – twórcę grupy amatorskich malarzy Grupy Janowej, zgromadzonej przy kopalni Wujek, przypomniał dopiero po latach Lech Majewski w filmie „Angelus”. Tak jak o artystach, zapominano o ludowej gwarze, przyzwyczajeniach, kuchni i tradycjach, które nie pasowały do propagandowej wizji wsi.
Wystawa nie skupia się na pracach konkretnych artystów, sale wypełniają przede wszystkim artefakty, przedmioty historyczne, a nie dzieła sztuki. W salach Zachęty eksponowane są inspirowane ludową ceramiką żyrandole z Pałacu Kultury, łowickie stroje, góralskie krzesełka, czy ceramika z Włocławka, wytwory zakładów Cepelii, i kontrastujące z nimi nagrania oficjalnych wieców z „folklorem” w tle. O niejednoznacznym stosunku władzy do folkloru opowiada nie tylko wystawa ale też świetny katalog towarzyszący wystawie „Polska – kraj folkloru?”
Dlaczego ta wystawa robi takie wrażenie? Przecież nie ma tam wielkich nazwisk, nie ma tam najważniejszych prac, czy chwytliwego tematu, jak chociażby na wystawie poświęconej twórczości filmowej Davida Cronenberga, którą otworzono niedawno w toruńskim CSW. Ta wystawa przedstawia poważne zagadnienie i opowiada o nim w bardzo przystępny sposób. Pokazuje też, może nie bezpośrednio, że wciąż żyjemy przesiąknięci fałszywym mitem chłopomani i w pogardzie dla prawdziwej sztuki ludowej.
Published November 29, 2016.