K- BAR POWIŚLE: Nie chcemy tworzyć business-techno, lecz kulturę
K-BAR POWIŚLE pojawił się w stołecznym krajobrazie imprezowym dosyć znienacka i niemal od razu zaskarbił serca słuchaczy i klubowiczów. Undergroundowy vibe, wymieszany party-crowd, zróżnicowany program muzyczny: od jungle i dubu po 90's house. Dziś rozmawiam z teamem stojacym za tym gorącym miejscem w Warszawie: Anną Borsuk, Tomaszem Malińskim i Anią Smoszyńską.
K-BAR POWIŚLE to jedno z najciekawszych miejsc, jakie w ostatnich miesiącach pojawiło się w Warszawie. Surowy, undergroundowy klimat, autorskie cykle muzyczne, imprezy z gatunkami takimi jak jungle czy dub. O misji i przyszłości tego miejsca rozmawiam dziś z trzema osobami, które a nim stoją – są to: Tomasz Maliński – właściciel i kreator całości projektu i jego dobry duch, Ania Smoszyńska – główna menadżerka oraz Anna Borsuk – menadżerka artystyczna, DJ-ka i bookerka. Z powodów zawodowych jedynie duchem obecny jest również Czesio, koreański Chef, twórca kuchni związanej z projektami K-baru i szalona dusza koreańskiej strony projektu.
K-BAR POWIŚLE pojawił się nie wiadomo skąd i niemal od razu stał się jednym z najgorętszych adresów w imprezowej Warszawie. Potraficie ściągnąć na imprezę praktycznie bez reklamy nawet 500 osób. Jak powstało to miejsce?
Ania Smoszyńska: Najpierw pojawił się lokal-matka, czyli knajpa K-Bar Piękna. I tutaj wszystko było od początku utożsamiane nie tylko z gastro, ale z muzyką i sztuką. Bowiem tutaj wszyscy jesteśmy artystami! (śmiech). Tak, począwszy od szefów aż po pracowników. Wszyscy jesteśmy z jednego środowiska.
Anna Borsuk: Wszyscy mamy wspólną zajawkę!
Tomasz Maliński: Założyliśmy to miejsce z moim koreańskim przyjacielem Czesiem. I w sumie czujemy się (a jesteśmy w podobnym wieku) jak 20 lat temu, gdy braliśmy czynny udział w tworzeniu tej muzyki i kultury. Stworzyliśmy takie miejsce, do którego sami chcielibyśmy chodzić.
Wyjaśnijmy też nazwę waszego miejsca oraz związki z Koreą!
Tomek Maliński: Z Czesiem, który jest Koreańczykiem, przyjaźnimy się od lat, wspólnie imprezowaliśmy i tworzyliśmy rzeczy artystyczne, a o otwarciu miejsca z kuchnią koreańską myśleliśmy od dawna. Kolejnym logicznym krokiem było otworzenie lokalu na Powiślu, który jest miejscem z muzyką elektroniczną, otwartym też na różne alternatywne i niszowe projekty.
Jakiś czas temu, dając wywiad do angielskiej książki „Destination:Dancefloor’ opowiadałem o stołecznych klubach. Zdałem sobie też sprawę z faktu, że ilość klubów z undergroundową muzyką taneczną jest wystarczająca, bo zwyczajnie nie mamy wystarczającej ilości klubowej publiczności na więcej. Tymczasem zaczęły się pojawiać nowe oddolne inicjatywy z rave’ami w nietypowych miejscach, pojawił się K- Bar, a za 2 tygodnie swą działalność zainauguruje klub Haus. Czy imprezy z muzyką elektroniczną tak zyskują na popularności?
Tomek Maliński: Ja miałem kiedyś wrażenie, że Warszawa była trochę anemicznym miastem. To, że w milionowym mieście są 2 czy 3 kluby nie jest normalne. Powinno być tego więcej. Patrząc np. na Berlin, wiemy, że jest to możliwe.
Ania Smoszyńska: Siedząc w pandemii otwieraliśmy się na więcej rzeczy: czytając więcej książek, oglądając filmy, poszerzaliśmy swoją świadomość. Po czasie lockownów zaczęliśmy wracać do miejskiego życia i okazywało się, że cześć miejscówek, które lubiliśmy, stała się zwyczajnie nudna.
Tomek Maliński: My chcieliśmy stworzyć miejsce, które jest czymś więcej niż na imprezy. Chcemy, by szła za tym jakaś kultura: stąd pomysły na projekty związane z designem i sztuką, produkcją muzyki. Moim osobistym ulubionym odnośnikiem jest TRESOR z Berlina: działa długo na rynku, ma wielki prestiż, jest i klubem, i wytwórnią, nie poddali się nawet przy kłopotach z lokalizacją.
Anna Borsuk: Warszawa jest wg mnie trochę zamknięta na nowości, na bookingi świeżych nazwisk, na ludzi z innych miast. Ciężko jest zostać zauważoną. Ja jestem wdzięczna, że kiedyś dostrzegł mnie Robert Serek i Jędrzej Kowalczyk z Jasnej 1 dając mi szanse zagrania tam. Ale nie wszystkim tak się udaje. Dlatego w K-Bar Powiśle startujemy m.in. z imprezami typu open decks.
Wasza miejscówka silnie integruje społeczności: polską, ukraińską i białoruską. Mówię tu i o raverach i ekipach grających w weekendy. Czy wykorzystujecie w ten sposób twórczo potencjał młodych ludzi ze Wschodu, których miastem z wyboru / bądź konieczności stała się Warszawa?
Anna Borsuk: To wszystko się łączy. A Warszawa jako tak duże miasto zasługuje na znacznie więcej barów i klubów! Naprawdę ciężko tu też znaleźć przestrzeń by otworzyć klub.
Ania Smoszyńska: Ludzie teraz zdecydowanie bardziej szukają mniejszych przestrzeni, chcą się bawić w mniejszych klubach!
Tak jak w latach 90. w Niemczech, gdy w barach grano house przez najlepszych DJ-ów i ludzie tańczyli nawet na stołach?
Ania Smoszyńska: Dokładnie tak! I my też nazywamy się barem – nocnym barem undergroundowym!
Tomek Maliński: U nas nie jest tak, że wołamy do DJ-ów, którzy przyjechali ze Wschodu – „zagrajcie u nas, bo przyjechaliście z Ukrainy! ” Nie, my ich bukujemy, bo są dobrze w tym, co robią! Zresztą mam wrażenie, że Kijów ma więcej lokali niż Warszawa.
Anna Borsuk: W Ukrainie przed 2014 rokiem ludzie też stawiali na DJ-ów z importu. Potem ze względu na politykę nikt nie chciał do nas przyjeżdżać. Ale to był swoisty motor do rozwoju naszej sceny. Ludzie uwierzyli w lokalnych artystów i scena zrobiła ogromny progres!
Tomek Maliński: A ja bym wrócił na moment do lat 90, i to nie do Warszawy, a Poznania, jakie tam się działy rzeczy! Tam działał Outside, były imprezy Tresora, powstawała scena postrockowa, elektroniczna. Stąd me uwagi, że obecnie Warszawa powinna być jeszcze bardziej prężna, mieć większe życie nocne. Ale: może właśnie teraz przychodzi czas Warszawy? Bo młode pokolenia zmieniają jej obraz!
Wasze noce weekendowe stoją cyklami: Spotkania Selektorów, Vintage Dub Culture gdzie przybliżacie muzykę dub czy reggae. Tu u was grywają cyklicznie Warsaw Jungle Massive. Czy wasze miejsce stało się mekką dla zbasowanych brzmień?
Ania Smoszyńska: Tak, to jest ten czas, kiedy wraca bas! (śmiech)
Ludzie są trochę zmęczeni wszechobecnym techno. W sukurs tym potrzebom przyszedł revival brzmień breakbeatowych. Tyle nie było imprez jungle, one wracają ze zdwojoną siłą!
Anna Borsuk: My chcemy po prostu robić jakościowe rzeczy! Gdy przychodzą do nas ludzie z fajnymi pomysłami, to w chodzimy w to.
Ania Smoszyńska: Z tymi dubowymi czy drum’n’ basowymi DJ-ami i kolektywami to jest tak, że myśmy ich trochę tutaj przygarnęli. Bo oni nie mieli gdzie grać. Oni są jak wędrowcy, stracili też swój dom w Pogłosie.
Tomek Maliński: Zgadzam się. Poza tym staramy się otwierać na szeroko rozumianą elektronikę i ruszyć również z koncertami w czwartki. A mnie się też podoba fakt, że obecnie te młode załogi bawią się gatunkami, żonglują stylami, nie ma takiej monotonii jak kiedyś.
Ania Smoszyńska: Dla mnie np. objawieniem jest kolektyw Narocz 13 – to jak oni grają eklektycznie i skaczą po gatunkach, gdzie jest to wciąż spójne i arcyciekawe!
Mixed to autorski cykl Anny Borsuk, która jest w K-Barze bookerką. Jaka jest idea tego cyklu i jakich DJ-ów i producentów preferujesz zapraszać do waszej przestrzeni?
Anna Borsuk: Obserwuję młodą scenę, słucham podcastów, próbuję dopasować daną osobę i jej styl pod imprezę. Włączam w to wszystko swą intuicję muzyczną. Łącze ludzi, którzy nigdy wcześniej nie grali razem – w back to backi.
By loading the content from Soundcloud, you agree to Soundcloud’s privacy policy.
Learn more
Wystartowaliście też z konkursem dla młodych adeptów sztuki DJ-skiej – Świeże wypieki. Kiedyś w podobnym konkursie legendarna Piekarnia wyławiała talenty. Jaki był odzew na ten projekt?
Anna Borsuk: Odzew był niesamowity, dostaliśmy ponad 50 miksów! Imprezy z pionierami sztuki didżejskiej będą się u nas odbywać w każdy ostatni czwartek miesiąca. Grać będą zawsze 3 osoby danego wieczoru, a wyboru będę dokonywać nie tylko ja, ale również jeden doświadczony DJ.
Nadesłane sety trzeba przesłuchiwać dokładnie i z uwagą, by ocenić wszelkie aspekty miksowania i podjąć właściwą decyzję. Pierwszej selekcji dokonałam wraz z producentem naked relaxing i tu nasz wybór był zbieżny! Powiem zupełnie szczerze, że z tego projektu jestem najbardziej dumna w swoim życiu! Możemy komuś pomóc, możemy wyłowić prawdziwe talenty!
Ania Smoszyńska: W Warszawie wszędzie grają ci sami lokalsi, podobnego przedsięwzięcia jak nasze nie ma teraz nigdzie.
By loading the content from Soundcloud, you agree to Soundcloud’s privacy policy.
Learn more
Chcąc nie chcąc trzeba zaznaczyć, że K-BAR bardzo przypomina klimatem berlińskie miejscówki. Czy to miasto was inspirowało?
Tomek Maliński: Berlin ma pewną unikalna energię, ale miejsca takie jak nasze można pewnie odnaleźć i w Amsterdamie i Zurychu.
Moi szwajcarscy przyjaciele, którzy mają też korzenie w muzycznym undergroundzie są np. zdania, że u nas właśnie zaczyna się to, co u nich już było. To są kolejne etapy rozwoju danej sceny.
My też mamy świadomość, że nasze miejsce za x lat może również zniknąć w wyniku gentryfikacji – to się dzieje na całym świecie.
Podsumowując wasze inicjatywy można zauważyć, że stwarzacie alternatywę dla imprezowego klimatu Warszawy oddając pole młodym kolektywom, połamanym brzmieniom i kulturze didżejskiej. Jakie jeszcze macie plany na rozwój tego miejsca?
Ania Smoszyńska: Muzyka i moda zataczają te swoje koła w 10-letnich cyklach, stąd powrót jungle i drum’n’bass, który bardzo nas cieszy.
Tomek Maliński: Ja ze swojej strony chciałbym rozwijać działania związane z designem oraz projektami artystycznymi, dać im tu miejsce. Rozważamy też powołanie wytwórni muzycznej.
Ania Smoszyńska: Najlepsze jest wciąż przed nami! Czekajcie na lato na Powiślu! Będziemy działać 5 dni w tygodniu, znajdziecie u nas w końcu również jedzenie, pojawią się koncerty i warsztaty.
Anna Borsuk:
Najważniejsze, że nie chcemy tworzyć business techno, lecz kulturę!
Published February 16, 2023. Words by Artur Wojtczak, photos by Tomasz Maliński.