HELENA MAJEWSKA: Muzyka wprowadza w stan spotęgowanej wrażliwości #wywiad
Helena Majewska - uznana fotograficzka i obserwatorka życia klubowego i... zmian społecznych. U nas w specjalnym wywiadzie!
Helena Majewska to niezwykła artystka-fotograficzka, której zdjęcia znane są zarówno polskiej publiczności, jak i czytelnikom Mixmaga czy naszego międzynarodowego odpowiednika Electronic Beats. W wywiadzie opowiada nam o przecinaniu się muzyki i sztuki, fotografowaniu bliskości tańczących osób, klubach otwierających się na “inność” i fascynacji Berlinem.
Artur Wojtczak: Główną osią naszej rozmowy są twoje fotografie imprezowe i współpraca z klubami oraz festiwalami, ale przecież zajmujesz się nie tylko tym obszarem. Co i kogo najczęściej fotografujesz?
Helena Majewska: To prawda, przez ostatnie trzy lata byłam skupiona na muzyce, ale fotografowałam też demonstracje i wydarzenia kulturalne. Jednak to właśnie muzyka elektroniczna i to, co mniej lub bardziej jej dotyczy stało się dla mnie głównym tematem.
Kiedy zaczęła się twoja fascynacja fotografiką?
Pierwsza fascynacja miała miejsce jeszcze w liceum, jednak niewiele to miało wspólnego z tym, co robię teraz. W 2017 roku zostałam poproszona o relację z imprezy w jednym z klubów nad Wisłą. Już od jakiegoś czasu muzyka elektroniczna była mi bliska, ale to połączenie spowodowało, że na nowo odnalazłam pasję i miłość do fotografii. Kluby z muzyką elektroniczną to miejsca, gdzie buduje się pewnego rodzaju społeczność oparta na zaufaniu, akceptacji i otwarciu na inność. Towarzyszy temu muzyka, która jest katalizatorem emocji, wprowadza w stan spotęgowanej wrażliwości, wyzwala namiętność. Starając się pozostać niezauważoną, fotografuję bliskość tańczących osób, wspólne przeżywanie i cielesne doświadczanie muzyki.
Fotografowanie społeczeństwa coraz częściej zazębia się ze światem kultury klubowej, a ten z polityką. Jedne z Twoich najbardziej wyrazistych zdjęć to te dokumentujące imprezy zaangażowane, demonstracje w obronie mniejszości itd. Kiedy fotografowało ci się ostatnio z poczuciem misji, że robisz coś wyjątkowego i czułaś powagę danej chwili?
Przed wybuchem pandemii zaczęłam dokumentować benefity organizowane przez kolektywy takie jak Flauta czy Dłoń, z których dochód przeznaczany jest na potrzebujących, np. Kuchnię Konfliktu czy Kurdyjski Czerwony Półksiężyc, ale do tej pory wspominam też After Party po Paradzie Równości z 2019 roku, które odbyło się na Jasnej1/Metropolis. To była czysta magia, namiastka utopijnego świata opartego na szacunku, akceptacji i solidarności. Wtedy zrobiłam kilka moich ulubionych zdjęć. Innym ważnym doświadczeniem było dla mnie wydarzenie To Be Real #4 przed Zamkiem Ujazdowskim. Avtomat zagrał tam wyjątkowego seta, chwilę po tym jak został zwolniony z aresztu, gdzie trafił po proteście przeciwko zatrzymaniu aktywistki LGBT Margot. Muzyka i taniec były sposobem na wyładowanie emocji, wściekłości, ale też czymś bardzo jednoczącym, dodającym otuchy. Ostatnio takich sytuacji jest coraz więcej, bo tak jak mówisz, kultura klubowa bardzo przenika do świata polityki i spraw społecznych. To w zasadzie nic nowego, jednak chyba nigdy nie było powszechne na taką skalę. Jeszcze rok temu wiele osób twierdziło, że techno powinno być wolne od polityki, dzisiaj wszyscy wspólnie walczą o prawa kobiet w rytm muzyki. Fotografowanie demonstracji i techno-protestu w Berlinie było dla mnie również bardzo ważnym, wyjątkowym doświadczeniem.
W tej chwili w Polsce mamy chyba zaczątek rewolucji – żałujesz, że nie jesteś na miejscu, podczas demonstracji w obronie praw kobiet?
Niełatwo jest z dala obserwować tak ważne wydarzenia, zaczątek rewolucji, jednak nie pozostajemy bierni, też wychodzimy na ulice i walczymy o prawa kobiet w Polsce. Protestujemy nie tylko pod willą Przyłębskich, ale też w centrum Berlina np. Pod Bramą Brandenburską czy spacerując ulicami Neukölln. Przychodzą ludzie z całego świata, niektórzy przyłączają się mijając nas na ulicy. To ważne, by informować świat o tym, co dzieje się teraz w Polsce. Staram się być na wszystkich demonstracjach i dokumentować je, oddając ich berliński charakter.
Jesteś dyplomowaną fotograficzką. Czy Twoim zdaniem fotografowanie nie stało się nazbyt egalitarne? Niemal każdy posiada dobrej jakości aparat w telefonie komórkowym myśląc „wszyscy jesteśmy fotografami”.
Zdecydowanie bardziej jako fotografa ukształtowały mnie studia na wydziale socjologii, niż późniejsze magisterskie na fotografii. Nie sądzę, żeby dyplom był przepustką czy świadectwem dobrej fotografii. Powstaje mnóstwo ciekawych prac, dokumentów tworzonych przez osoby bez zaplecza akademickiego. Dla mnie bogatym źródłem inspiracji jest choćby Instagram, gdzie przecież zdjęcia może wrzucać każdy. Zresztą samo pojęcie dobrej fotografii stało się bardzo względne.
Nasi czytelnicy znają cię głównie ze zdjęć pokazujących koncerty i imprezy muzyczne. Niemal trzy lata dokumentujesz działalność klubu Jasna 1, podczas gdy część klubów wprowadza zasadę „No photo-policy”. Która strona ma rację?
Myślę, że jest wręcz przeciwnie – coraz więcej klubów z tej polityki rezygnuje. Miałam okazję fotografować już w dwóch klubach, które wcześniej wyznawały zasadę no-photo, ale zmieniły zdanie. To kwestia pewnej kultury i znowu – szacunku do innych, którym to, że wyciągasz telefon może przeszkadzać, tak samo ja rozmawianie na parkiecie czy palenie papierosów, a w czasach pandemii nienoszenie maseczek. Na przestrzeni ostatnich lat wiele się zmieniło, myślę, że w pewnym stopniu m.in właśnie dzięki takim klubom jak Jasna. Na początku zdarzało się dość często, że spotykałam się z różnego rodzaju komentarzami, zwracano mi uwagę, że na techno się nie robi zdjęć. Teraz takich sytuacji już nie ma. Czasem ktoś zasłoni ręką obiektyw, ale są to sporadyczne przypadki. Takie zmiany możemy zaobserwować na całym świecie – w klubach w Paryżu, Belgii czy Gruzji, gdzie powstają naprawdę ciekawe relacje fotograficzne, natomiast międzynarodowa agencja bookingowa RAW jako pierwsza przyjęła pod swoje skrzydła fotografa.
Twoje fotografie ukazywały się w wielu światowych mediach – od Mixmaga po Electronic Beats – pokazując zagranicznej publiczności krakowski Usound czy stołeczne kluby. Jak starasz się złapać „polski pierwiastek” w swoim obiektywie?
Nie jestem przekonana, czy istnieje coś takiego jak polski pierwiastek. Przynajmniej ja się na tym nie skupiam, by go w jakiś szczególny sposób pokazać. Niemniej zawsze bardzo cieszy mnie to, gdy w zagranicznej prasie ukazują się publikacje o Polsce. Naprawdę mamy się czym pochwalić. Polskie wydarzenia są na tyle atrakcyjne, że ściągają publiczność z całej Europy, a nawet ze świata. Przykładem jest chociażby Unsound, jedno z moich ulubionych wydarzeń. Bardzo liczę na to, że w przyszłym roku festiwal wróci w „stacjonarnej” formule.
Robisz dość często miejsca w Berlinie – takim Nowym Jorku Europy. Co jest dla ciebie w tym mieście najbardziej fascynujące?
Wszystko w Berlinie jest fascynujące! To miasto jest niesłychanie różnorodne, chyba pod każdym możliwym względem. Można tu poznać całą masę bardzo inspirujących i bardzo różnych ludzi, ale chyba też przede wszystkim można lepiej poznać siebie.
W ubiegłym roku właśnie w Berlinie miała miejsce wystawa „No photos on the dancefloor”. Dwa lata temu MSN w Warszawie również starał się pokazać historię polskiej sceny techno w murach muzealnych. Jak Ty widzisz to przecięcie się sztuki i muzyki?
To dla mnie bardzo naturalne przecięcie. Kultura klubowa wychodzi w ten sposób z obszaru tabu i staje się bardziej doceniona, a dokładnie jej rola w kształtowaniu społeczeństwa, w promowaniu akceptacji inności i solidarności. Ta kultura jest mocno zakorzeniona w tych wartościach, z nich się wywodzi.
Trwa czas pandemii – jak organizujesz swój czas i co / kogo aktualnie fotografujesz?
Przede wszystkim w końcu mam czas na przegląd archiwów, chciałabym zamknąć moje dotychczasowe prace w projekt. Poza tym spotykam się na zdjęcia z artystami, fotografuję znajomych. Zaangażowałam się też w ciekawe inicjatywy dotyczące kultury klubowej i fotografii. Oprócz tego korzystam z dobrej infrastruktury rowerowej Berlina i dużo jeżdżę na rowerze!
Published November 26, 2020. Words by Artur Wojtczak, photos by Helena Majewska & Mateusz Żurowski.