Dtekk: “Business Techno: The Game jest komentarzem do naszej rzeczywistości” – #WYWIAD
Powiedzmy to wprost: business techno to całkiem gorący temat. Do niedawna znaliśmy je wyłącznie z memów, a przepychanki między obrońcami “prawdziwego undergroundu” a mniej świadomą publiką wywoływały raczej chichot pod nosem, niż merytoryczną dyskusję. Wiele zmienia się jednak, gdy przyglądamy się faktom i mówimy o konkretnych zjawiskach, zachowaniach lub artystach w branży. I gdy nad tym wszystkim górę biorą pieniądze.
Po komentarz w tej sprawie zwróciliśmy się do Dtekk’a – dj-a, współzałożyciela białostockiego klubu FOMO oraz twórcę Up To Date Festival. Kto z was obserwował działania marketingowe tegorocznej edycji, od razu przypomni sobie jego bardzo udaną i przemyślaną komunikację. Witajcie w świecie, w którym rządzi Techno Coin, nowi muzyczni influencerzy oraz wyjątkowy Produkt Premium – Business Techno: The Game.
Oto pełen wywiad, którego Jędrzej udzielił nam przy okazji felietonu o business techno. I choć na ten temat powstało już bardzo dużo tekstów w wielu językach, żaden z nich nie komentuje tego zjawiska w branży tak trafnie, jak Dtekk.
Agata Omelańska: Jędrzej, skąd wzięła się taka, a nie inna postawa środowiska wobec business techno? Dlaczego ten gatunek wzbudza aż takie kontrowersje i kogo najbardziej boli zarabianie pieniędzy na muzyce elektronicznej?
Dtekk: Nie nazwałbym “business techno” gatunkiem muzycznym; raczej zjawiskiem, które przenika wiele różnych kręgów “środowiska techno” – scena nie jest bowiem jednolita. Wydaje mi się, że krytyczna postawa wobec zjawiska business techno najsilniejsza jest wśród artystów, promotorów, działaczy, sympatyków i odbiorców najbardziej zaangażowanych w budowę odpowiedzialnej i etycznej sceny – bez znaczenia, kto dokładnie jakim “rodzajem” techno się zajmuje czy interesuje. Jak wspomniałem wcześniej, chodzi tu raczej o zachowania, a nie o brzmienia. Oderwałbym też ocenę zjawiska od samego faktu zarabiania pieniędzy, bo nie ma w nim samym nic złego. Business techno kojarzy mi się bardziej ze specyficznym sposobem zarabiania i wydawania tych pieniędzy. Zupełnie nie chodzi o to, że ktoś komuś zazdrości czy zabrania bogacenia się na pracy w takim czy innym stylu na scenie.
Nie chcę się wypowiadać w imieniu całego środowiska, bo nie mam do tego prawa, ani nie wiem, co komu dokładnie chodzi po głowie, ale dla mnie najbardziej bulwersująca jest bezczelna, bezmyślna i bezgraniczna monetyzacja sceny, która przecież wyrosła z pewnych ideałów, społeczności, zjawisk. Techno, aż do pewnego momentu w naszej historii, nigdy nie było budowane w tak karykaturalnym stopniu na wizerunku artysty, na wdzięczeniu się do obiektywu. Techno nie było glamour, techno nie było zbiorem podsycanych w zorganizowany sposób trendów, których celem jest wyciśnięcie z nich jak najwięcej korzyści. Najgorsze bywa to, że nie chodzi tu tylko o “gwiazdy” sceny, które nie pamiętają czasów sprzed ery Instagrama. Ważne jest, by wspomnieć też o tym, że tkwimy w tym wszystkim po uszy i nie da się zaistnieć na scenie bez wchodzenia w takie mechanizmy. Jesteśmy w potrzasku.
Jeśli mowa o elektronice, w jaki sposób “alternatywne” trendy przeszły do mainstreamu i trafiły do masowego odbiorcy? Jak doszło do tego, że undergroundowe, surowe i autentyczne niegdyś techno stało się produktem dla mas?
To temat na co najmniej pracę doktorską! Czy czasem nie z każdym popularnym gatunkiem muzyki działo się podobnie? Charakterystyczne dla świata muzyki elektronicznej zawsze było to, że cieszyliśmy się, gdy więcej osób w niego wchodziło i zakochiwało się w nim, ale gdy już stawał się zbyt popularny, to się boczyliśmy i grymasiliśmy. Pamiętam niegdysiejsze dyskusje pt. “underground vs. komercja”. Granice tych zjawisk dla każdego z nas stoją gdzieś indziej. Podobnie jest z business techno – to już kwestia indywidualnej oceny.
Techno niewątpliwie stało się produktem dla mas, ale było też masowym zjawiskiem już w latach 90-tych. Nie to jest wyznacznikiem zmiany. Wielką zmianą jest stopień urynkowienia sceny i zróżnicowania jakie obserwujemy. Czasami muzyka grana na imprezach pod znakiem “undergroundu” i “komercji” (lol) jest w obu przypadkach muzyką techno, ale są to dwa zupełnie inne światy pod kątem estetyki, egzekucji takich wydarzeń, ich wydźwięku czy społecznego impaktu. Smutne dla mnie jest to, że w czasach tych bardziej komercyjnych, dużych wydarzeń publiczność (w szczególności ta młodsza) nie może już doświadczyć i poznać tego, co było podstawą wydarzeń techno jeszcze jakiś czas temu. Takie mamy już czasy i trzeba zaakceptować, że światy rynku i prawdziwej sceny istnieją równolegle, a różnice będą zapewne się pogłębiać.
Czasem odnoszę wrażenie, że zarobki w branży muzyki elektronicznej okrywa ogromne tabu – czy to wstyd zarabiać dużo na swojej twórczości? Czy pieniądz w świecie techno ma siłę zmieniać ludzi? Kiedy artysta staje się pełnoprawną gwiazdą business techno?
Myślę, że czasy, gdy duże stawki były tematem tabu, już dawno minęły. Już nikt nie myśli, że prawdziwi artyści to tacy, którzy dzielą się swoją twórczością nieodpłatnie, a prawdziwi organizatorzy nie zarabiają na imprezach. Czy kasa zmienia ludzi? Z pewnością, ale każdego w innym stopniu. Znamy wielkich artystów i artystki, którzy zarabiają kosmiczne pieniądze za swoje występy, a wciąż pozostają prawdziwi, wierni swojej drodze.
Są też inne przypadki, na przykład te wykreowane pod potrzeby rynku przez duże managementy. Nie sądzę, że zdefiniujemy, kiedy daną osobę można by było określić częścią świata business techno, jako, że to kwestia subiektywnej oceny. Poza tym, “business techno” to zjawisko bardziej memowe, komentarz Internetu, aniżeli kwestia faktycznej klasyfikacji i nie wydaje mi się, że ktoś byłby zdolny takowej dokonać!
Czy w Polsce mamy już gwiazdy business techno? Jeśli tak, to co o tym świadczy: kontrakt w dużej wytwórni, bycie reprezentowanym przez znanego managera, większy sukces za granicą, niż w naszym kraju? I gdzie w tej hierarchii plasuje się jakość muzyki?
W takim totalnym wymiarze zdecydowanie nie – nie mamy. Ale jeśli popatrzymy wnikliwie na mechanizmy na scenie, to zauważymy, że wszyscy mamy w sobie coś z business techno (śmiech) Nieuchronnie odrywamy się, jak każda duża scena, od korzeni, idziemy w stronę rozwoju rynku – a tam łatwo już zapomnieć, o co nam chodziło na samym początku.
fot. Maciej Dąbrowski
Moje techno jest lepsze niż twoje – to jeden z najczęstszych (i jakże “silnych”) argumentów w dyskusjach o business techno. Up To Date Festival postanowił podejść do tego tematu w zupełnie inny, żartobliwy, i bardzo pomysłowy sposób – skąd wziął się pomysł na Techno Coin’a i dlaczego tak wiele osób dało się na niego nabrać?
Czasy mamy ekstremalne. COVID, inwazja Rosji na Ukrainę, inflacja, hardcorowy konsumpcjonizm, przesyt informacji (również tych fake’owych), kryzys klimatyczny – nietrudno i poczucie przytłoczenia i zagubienia.
Up To Date Festival wykreował Techno Coina jako dodatkowy element zamieszania, dotykając kontrowersyjnych kwestii związanych ze sceną, wykorzystując formę krypto waluty, która jest również znakiem naszych szalonych czasów i sama w sobie stanowi kontrowersję.
Stworzyliśmy fejkowy produkt w świecie, w którym ich nie brakuje. Zrobiliśmy to, by zwrócić uwagę na ten cały syf, jaki nas otacza. Zrobiliśmy to jednocześnie tak, że nie wiadomo gdzie przebiega granica żartu, a czegoś serio.
Brzmi to wiarygodnie i niewiarygodnie jednocześnie. Taki właśnie jest obecnie Internet, a czasami też scena muzyki elektronicznej. Jak się w tym wszystkim odnaleźć? Przy relatywnie niewielkim nakładzie pracy i pieniędzy udało się nabrać i sprowadzić na samych siebie gniew wielu osób. A co się dopiero dzieje, gdy w tego typu działania angażują większe organizacja niż nasza? To powinno nam dawać do myślenia, pobudzać naszą czujność.
Jednym z najciekawszych elementów tegorocznego UTDF jest niewątpliwie “Business Techno: The Game” – planszówka, w której każdy może zostać potentatem i zbudować swoje Techno Imperium. Become a Premium Product, zachęca umieszczony na niej slogan – a mi przypominają się słowa: Być popularnym na Instagramie to tak, jak być bogatym w Monopoly…
Polemizowałbym z tymi słowami, gdyż popularność na Insta już bardzo wyraźnie przekłada się na lepszą pozycję na scenie. Znam różne opowieści o promotorach dobierających artystów na swoje wydarzenia właśnie przez ten pryzmat…
Tegoroczny Up To Date Festival to długa i kręta historia, a jedną z nich jest Business Techno: The Game, którą powołaliśmy do życia jako komentarz do naszej rzeczywistości – jako pewnego rodzaju żart, ale także jako produkt, który kupując możecie wesprzeć festiwal, który od czasów pandemii mierzy się z dużymi problemami. Chętnie posłużę się tutaj oficjalnym tekstem o grze, który doskonale oddaje to, co zrobiliśmy:
Jakiś czas temu ujawniliśmy, że pracujemy nad kryptowalutą Techno Coin. Był to nasz ironiczny głos w debacie na temat przyszłości sceny. Obiecaliśmy, że jest nośnikiem rewolucji. Że dzięki niej będzie możliwe spełnienie najskrytszych marzeń i snów. Że jest to sposób na dobrostan nas samych i innych. Że jest to sposób na ratowanie sceny, kultury i sztuki. To wszystko prawda… w nowej grze planszowej Business Techno: The Game, która miała swoją premierę podczas Up to Date Festival 2022.
Gdy opublikowaliśmy film zapowiadający inaugurację kryptowaluty Techno Coin, wyczuliście, że coś tutaj nie gra. Dziękujemy za czujność – teraz zapraszamy do gry przy wspólnym stole. Business Techno: The Game to klasyczna gra planszowa dla dwóch do sześciu osób polegająca na handlu techno-nieruchomościami. Na planszy Business Techno: The Game znajdziecie wszystkie ważne lokacje dla współczesnej kultury klubowo-festiwalowej: Detroit, Londyn, Amsterdam, Ibizę, Berlin czy Dubaj… oczywiście na liście jest również Białystok. W każdym z miast znajdują się biznesy kluczowe dla rozwoju sceny techno: kluby, festiwale, instytucje czy media. Rozporządzanie nimi to jednak tylko jeden z kroków na drodze do sukcesu. Twoim celem jest przeniesienie zwyczajów prawdziwego świata techno do planszowej rzeczywistości i budowa Techno Imperium.
W grze czeka Cię influencerska kariera i potencjalne zyski ze streamingów na Technify. Zbieraj followersów, twórz swój kontent i reklamuj się w Advertisorze. Swoją markę promuj w Branding Roomie, a może w końcu podpiszesz kontrakt z grubymi rybami z Pincode. Korporacja T-Corp może być Twoja!
Cel jest jeden: jak najwięcej Techno Coinów na koncie! Uważaj tylko, by nie utknąć na niekończącym się afterze i nie przespać swojej szansy na sukces. Świat branży muzycznej to przecież nie tylko wzloty, ale też spektakularne upadki. Czeka na Ciebie masa pułapek i trudności, które musisz pokonać, by stanąć na szczycie. Rzuć kośćmi i sprawdź, co przyniesie los! Otwórz się na zbawienne działanie Techno Wróżki, lecz pamiętaj, że Techno Klątwa nigdy nie była bliżej niż teraz!
Metaświat Business Techno: The Game jest immersyjny i pełen nawiązań do naszej rzeczywistości – tak naprawdę gra w pełni z niej wypływa i z niej czerpie. Można zaryzykować stwierdzenie, że jest to „gra dokumentalna” – jest nie tylko pretekstem do zabawy i rozrywki, ale stanowi też komentarz do rzeczywistości, którą tworzymy i przez którą jesteśmy tworzeni. Osobom pracującym w branży muzycznej zapewne nie będzie do śmiechu!
Gra będzie dostępna w sprzedaży online na cały świat w listopadzie 2022 roku.
Jak wygląda życie producenta / artysty / promotora / organizatora festiwali poza Instagramem? Z jakimi trudnościami i wyzwaniami musi się mierzyć osoba funkcjonująca w branży muzyki elektronicznej, i o czym zazwyczaj nie usłyszymy w social media?
Trudności jest mnóstwo. Myślę, że w social media nie usłyszymy przede wszystkim o tym, jak niektóre wydarzenia, występy czy zdarzenia były nieudane i jakie piętno odciskają na osobach pracujących w branży. Co prawda coraz częściej słychać głosy dotyczące zdrowia psychicznego, ale jest ich stosunkowo niewiele i rzadko zdarza się, by wchodziły w bolesne szczegóły. Który promotor opowiada o lękach przed kolejną imprezą? Który artysta opowiada na Insta przed gigiem, że boi się lecieć po raz pierwszy gdzieś daleko, gdzie nikogo nie zna i nie wie co się wydarzy jak już wyląduje? Czy ktoś opowiada o wycieńczeniu po 2-3-4-dniowych weekendach przeżytych bez albo po śladowych ilościach snu? A co z tymi wszystkimi ludźmi z branży, którzy stracili wszystko lub bardzo wiele przez pandemię?
Kolorowy świat promocji sociali nie mówi o tym w ogóle… Nie wiem jak Ty, ale ja widzę tylko tłumy i fantastyczne, uskrzydlające momenty życia artystów krążące po gridzie / feedzie / stories… UTDF powołał w 2019 roku, początkowo stosunkowo po cichu, akcję “Don’t Worry, Be Yourself” między innymi właśnie po to, by mówić głośno o takich doświadczeniach. Wiele już zrobiliśmy, ale zaręczam, że jeszcze podejmiemy się debaty publicznej na temat zdrowia psychicznego i naszych przeżyć.
Czy można być artystą z kręgu muzyki techno i prowadzić fajnego, ciekawego TikToka lub Instagrama? Udało Ci się na takie trafić? Czy raczej obracanie się w kręgu undergroundowej elektroniki zamyka drogę do modnych obecnie form promocji, bo muzyka obroni się sama?
Zupełnie nie czuję się obyty w Instagramie, a z TikToka nigdy nie korzystałem… Nie sądzę jednak, że życie “podziemiem” uniemożliwia bytowanie na Insta – to jest raczej kwestia pomysłu, konwencji – nie trzeba przecież od razu wrzucać tylko i wyłącznie swoich outfitów.
Dwa konta, które cenię m.in. za pomysł, które przyszły mi właśnie do głowy to:
https://www.instagram.com/eli1ah/
https://www.instagram.com/bambounouu/
Co z EDM i tech-house, równie nielubianymi przez techno-purystów gatunkami muzyki elektronicznej? Kilka lat temu to właśnie te brzmienia były przedmiotem żartów, krytyki i… bohaterami memów. Czy business techno to ich kontynuacja i wkrótce wyłoni się kolejny branżowy “chłopiec do bicia”?
Nie łączę tych zjawisk ze sobą. W BT chodzi o coś zupełnie innego, a tematów służących jako “chłopiec do bicia” obserwujemy tyle, że nie idzie ich zliczyć…
Bardzo dziękuję za rozmowę! Wielu sukcesów dla Up To Date i radości z przeżywania muzyki elektronicznej w prawdziwym świecie!
Published December 19, 2022. Words by Agata Omelańska, photos by Bartek Andrejczuk & Helena Majewska.