10 najbardziej wyczekiwanych płyt w 2018 roku
O ile listy podsumowujące dany rok to bezpieczna i przyjemna zabawa – zawsze ktoś się nie zgodzi, zawsze ktoś się zgodzi, zawsze ktoś znajdzie coś nowego dla siebie – tak listy zapowiadające rok nadchodzący są ryzykowne. Część z takiej listy to pobożne życzenia, część zostaje brutalnie zweryfikowana przez rzeczywistość (np. kiedy premiera zapowiadanej płyty zostaje przesunięta), a jeszcze dochodzi najzwyklejsze poczucie zawodu, kiedy nadzieja na dobry krążek zostaje pogrzebana przez dziwne lub złe stylistyczne wybory artystów i artystek. Niemniej warto patrzeć w przyszłość, choćby po to, żeby poznać daty premier płyt, które już zostały potwierdzone. Poza tym kto nie lubi muzycznego wróżbiarstwa?!
Sons Of Kemet – Your Queen Is a Reptile
Premiera: 30.03
Shabaka Hutchings to jedna z najbardziej ekscytujących postaci w młodym pokoleniu jazzu. OK, Kamasi Washington zrobił dla gatunku wiele – choćby przywracając go do modnego obiegu opiniotwórczego, ale jego podejście jest trochę konserwatywne. Shabaka śmiało inspiruje się muzyką elektroniczną, wyprawia się w spirytualne podróże, wciąż poszukuje. Sons Of Kemet to najbardziej surowy z projektów saksofonisty, a nowy album zespołu, “Your Queen Is a Reptile”, wyląduje dzięki legendarnej wytwórni Impulse! (gdzie wydawali np. Pharoah Sanders, czy John i Alice Coltrane). Sądząc po upublicznionych liner notes zapowiada się zaangażowana politycznie płyta, co z pewnością przełoży się na energię wykonania.
Grimes – TBA
Premiera: TBA
“Art Angels” była jedną z moich ulubionych płyt 2015 roku. Kreatywna, energiczna, interesująca. Grimes zapowiadała nowy krążek już w sierpniu ubiegłego roku, ale do tej pory nie ma szczegółów na jego temat. Od 2015 roku popowy krajobraz zmienił się mocno, ale Claire Boucher zawsze grała we własnej lidze i czymkolwiek będzie nowe dzieło artystki, z pewnością będzie oryginalne. No chyba, że świat zwariuje jeszcze bardziej i Grimes pójdzie za duchem naszych czasów – wtedy czeka nas trap i modni raperzy na featuringach. Ale chyba nikt nie wierzy w taki obrót spraw.
Ryuichi Sakamoto and Alva Noto – Glass
Premiera: 16.02
Nagrany w niesamowitym obiekcie architektonicznym album duetu zasłużonych artystów może być przepiękną porcją muzyki. Sakamoto jest w mocnej formie – jego zeszłoroczna płyta była zachwycająca, a poprzednie kooperacje duetu również stały na wyoskim poziomie. Dzięki unikalnym warunkom nagraniowym i eksperymentowaniu np. z grą na wypełnionych wodą naczyniach, “Glass” może być wyjątkowym muzycznym doświadczeniem.
Frank Ocean – TBA
Premiera: TBA
Po fenomenalnym “Blonde” Frank trochę przystopował, racząc publiczność luźnymi utworami i featuringami. Ale jesteśmy głodni czegoś więcej, bo artysta najlepiej sprawdza się w formie albumowej, która pokazuje szerszy zamysł – to był zresztą jeden z filarów sukcesu “Blonde”. Na social mediach i imprezach urodzinowych Frank Ocean może mówić o wydawaniu 5 albumów przed 30-tką, ale potrzebujemy teraz choćby jednego. Frank, nie daj się prosić!
EABS – TBA
Premiera: TBA
Płyta “Repetitions” wzięła polski jazz szturmem, ale także wyszła daleko poza niego. EABS pokazali bardzo autorską wizję takiej muzyki, kompozycje Komedy traktując bardziej jako wskazówkę, aniżeli fundament. Tym bardziej chciałbym usłyszeć coś w 100% skomponowanego przez septet, kiedy mogą wyjść z cienia historii i poszaleć. Tak się składa, że są już w studiu i nagrywają, a że dane mi było ułamek z tego usłyszeć, to mogę z całą pewnością powiedzieć, że szykuje się coś wspaniałego. Zespołowi w tym procesie na pewno nie szkodzą bliskie związki z rozkwitającą londyńską sceną jazzową.
Brockhampton – Team Effort
Premiera: TBA
Trzy części “SATURATION” należą do zbioru najlepszej muzyki ubiegłego roku. Kolektyw dowodzony przez Kevina Abstracta idzie jak burza, z młodzieńczą swadą i fajnymi pomysłami. “Team Effort” ma być czymś innym niż trylogia, ale nie obawiałbym się zbytnio o jakość tej płyty – tym bardziej, że Brockhampton napędza teraz sukces, który wcale nie zmniejszył ich głodu. Z tak barwną i różnorodną ekipą w przyszłość można patrzeć tylko z nadzieją.
My Bloody Valentine – TBA
Premiera: TBA
Kevin Shields obiecał album MBV w 2018, “na 100%”. Do takich deklaracji należy podchodzić, jak do deklaracji “ostatniego albumu w karierze” – czyli ze sporą dozą ostrożności. My Bloody Valentine to zespół unikatowy, bo obciążony gigantycznym, historycznym ciężarem klasycznej płyty “Loveless”. Fonograficzny powrót w 2013 roku był bardziej niż udany, więc kto wie, może 2018 przyniesie nam kolejny porządny krążek Shieldsa i ekipy.
Kanye West – TBA
Premiera: TBA
Poprzedni album rozkosznego megalomana trochę mnie zawiódł (chociaż “Real Friends” do dzisiaj rozjeżdża mi serce), głównie przez to, że był zszytym z różnych kawałków potworem Frankensteina. Kanye żeby wrócić do szczytowej formy, potrzebuje spokoju i skupienia, względnie intensywnej, szalonej pracy jak przy “Yeezusie”. Czy jest w stanie znowu zachwycić? Obyśmy przekonali się w tym roku.
David Byrne – American Utopia
Premiera: 09.03
Niegdysiejszy lider Talking Heads ma wiele do powiedzenia – czy to na scenie, czy to na kartkach swoich świetnych książek. Nie potrafię wybrazić sobie lepszych czasów do wybrzmienia jego mądrości i muzycznej pomysłowości, niż teraz. “American Utopia” może zaskoczyć nas listą gości i stylistyczną woltą, a może być zupełnie przewidywalnym krążkiem artysty. W ciemno biorę obie opcje!
Niespodzianka
Jak z Brockhampton w zeszłym roku, liczę na wielką niewiadomą, która zjawi się niespodziewanie i poprzestawia muzyczne klocki. Żyjemy w czasach totalnej nadprodukcji (saturacji, badum-ts) muzyki, co ma z pewnością jedną zaletę – nie wiadomo, czego się spodziewać po artystach, którzy teraz siedzą nieznani w swoich sypialniach i dłubią w spokoju. Każdego roku czekam na takie zaskoczenie i zazwyczaj się nie zawodzę. Oby tak było również teraz.
Published January 23, 2018.